28 listopada 2019, 08:49
No i stało się. Mam pracę, może nie jest to praca moich marzeń, bo w końcu kto marzy o sprzataniu szkoły :) ale jest.
Droga do jej znalezienia była ciężka. Raz że niemiecka biurokracja, dwa pierwsze próby były przez Polaków, trzy no nie znam tego języka. Aedk sedna. Żeby dostać w Niemczech pracę, dobrą pracę musisz mieć meldunek, numer podatkowy i socjalny. Naturalnie ma to wszystko swoje nazyw w ichnym języku. Ale nad tym nie ma się co rozwodzić, bo to są powszechnie znane informacje łatwe do znalezienia w sieci.
Przejdziemy zatem do sedna, czemu podkreśliłam jako wadę szukanie pracy przez Polaków?
-Gewerbe, polska lub niemiecka. Czyli działalność gospodarcza, polski wynalazek. Można się przez to wpakowac w niemałe problemy z wszelkiej masę urzędami. Do tego trzeba zarobić przynajmniej 3000 euro miesięcznie aby było to opłacalne. Nigdy się nie zgadzajcie na gewerbe. W internecie można znaleźć historie ludzi którzy się na to nadziali.
- Euro. Tak pieniądze, dokładnie. U mnie jest praca w fabryce vanilli. Oferta od polki 9 euro na godzinę, że co proszę? 9 euro brutto? Jeszcze odtrącacie za nocleg? Pytam koleżanki która tam pracuje bez pośredników, ona ma 10,56 na godzinę na rękę po odtrąceniu. Czyli owa pani zabiera wam kilka euro z pracy. Ona żyje jak pączek w maśle, wy na skraju minimum socjalnego.
Sama się dwukrotnie nadziałam. Za pierwszym razem to była praca kierowcy, 80 dziennie płacą w cateringu. Poszłam na dzień próbny i okazało się że wymagają gewerbe, oraz własnego samochodu. Ok, spróbuję. Paliwa zużyte za 15 ojro. No kurwa z dniówki zostaje mi 65, połowę muszę schować na krakenkase, oraz podatki. Nie ma opcji, szukaj dalej naiwniaka. Ja przyjechałam zarobić.
Drugi raz, Polska restauracja w HH. Jest ich kilka ale ta szuka do pomocy na kuchnię. No i ok, 10 ojro na godzinę na rękę (skąd ta babka wie jaką będę miała klasę podatkową???). Poszłam, pierwszy dzień bez umowy, przejebane 10 godziny, ale zapłaciła mi uczciwie. Drugi dzień znów bez umowy, bo przecież to okres próbny. Replay z dnia poprzedniego. Aż w którym dzwoni przed pracą że znalazla kogoś innego. Co się okazało, to ich stala praktyka, brać na kilka dni bez umowy i wymieniać co chwilę. Nie musi nikomu dawać umowy, ani opłacić krakenkase. Trochę ma babka zaoszczędzone.
Teraz mam pracę, przez Niemców. Z ebuy 😂🤣
Dałam ogłoszenie że szukam pracy, się odezwali. Fajnie, niemiecki rodem z translatora, im nie przeszkadzało. Jakoś się dogadaliśmy. Mam umowę, mam krakenkase i co najważniejsze wiem że nikt mnie w konia nie zrobi.
To się rozpisałam, ale może jesli ktoś kiedyś przeczyta troszkę mu się zapali czerwona lampka i uniknie problemów.